19 grudnia 1971 roku. Na ekrany kin wchodzi "Mechaniczna Pomarańcza", film Stanleya Kubricka, reżysera znanego ze swej kontrowersyjności. Ludzie tłumnie zjawiają się w salach kinowych. Ale po
19 grudnia 1971 roku. Na ekrany kin wchodzi "Mechaniczna Pomarańcza", film Stanleya Kubricka, reżysera znanego ze swej kontrowersyjności. Ludzie tłumnie zjawiają się w salach kinowych. Ale po seansie zaczyna się prawdziwe piekło, walka z cenzurą i dyskusje na temat prowokacji i propagowania przemocy w kinie. Wszystko jednak jest odebrane nie tak jak trzeba - Kubrick nie filmował przemocy dla zabawy. Miała ona kluczową rolę w tej precyzyjnej układance... Gdzieś w dalekiej przyszłości, w nieznanym mieście, banda mordujących i gwałcących wyrostków pod przewodnictwem Alexa DeLarge'a (znakomity Malcolm McDowell) zakłóca spokój mieszkańców. Pewnego dnia Alex zostaje zgarnięty przez policję. Po odsiedzeniu 2 lat w więzieniu zgadza się poddać eksperymentowi, który ma "wyplenić" z niego przestępcze skłonności. Ostatecznie Alex z bezlitosnego chuligana staje się prawym obywatelem. Można powiedzieć, że to błaha historia, jakich pełno w kioskowych czytadłach. Jednak w przeciwieństwie do nich po obejrzeniu "Pomarańczy" przychodzi refleksja. Kubrick w swoim obrazie zdaje się cicho, prawie niedostrzegalnie pytać: czy człowiek, który jest pozbawiony wyboru, który czyni dobro z przymusu, jest dobry? Odpowiedź nie przychodzi łatwo. Reżyserowi zarzucono nadmiar brutalności. Ale przemoc w "Mechanicznej Pomarańczy" jest sfilmowana w sposób wysmakowany i niemalże poetycki. Bójki, gwałty czy napaści oglądamy, słysząc w tle muzykę Beethovena. Alex w scenach rozróbek śpiewa i tańczy walczyka. Dzięki takiemu zestawieniu brutalność nabiera innego wymiaru. Film Kubricka to wspaniały popis gry aktorskiej Malcolma McDowella. Aktor w idealny sposób ukazał graną przez siebie postać w trzech światłach: jako twardego i bezlitosnego przywódcę bandy, jako lizusa i ulubieńca księdza w więzieniu, aż po prawego obywatela, który cierpi z powodu swojej "dobroci". Kreacja słusznie nagrodzona nominacją do Złotego Globu. W "Mechanicznej Pomarańczy" niektóre sceny umyślnie są przejaskrawione. Reżyser podkreśla je kolorami i absurdalnymi, a nawet śmiesznymi dialogami. I właśnie to w filmie jest najbardziej interesujące - obraz w dramatyczny sposób opowiada o sensie istnienia człowieka i jego wartościach, a zaraz potem zmienia drogę i parodiuje władze, polityczne zatargi, a nawet normalne sytuacje, które przytrafiają się każdemu z nas. Mimo tego że film Kubricka został wyprodukowany już jakiś czas temu, a niektóre sceny już nie bulwersują, a śmieszą, to "Mechaniczna Pomarańcza" jest filmem, który warto zobaczyć. Bo przecież nie można przejść obojętnie obok obrazu, który łączy w sobie mistrzostwo reżyserii i genialne aktorstwo ze wzruszającym dramatem.