Pierwsza pozytywna rzecz jaka rzuca się w oczy, to świetnie zrobione zdjęcia. Obecnie jest bardzo dużo dobrych operatorów i dobrze nakręconych filmów, więc trudno jest się mocno wyróżnić na tle innych. W tym filmie widać wyraźnie, że film jeśli chodzi o zdjęcia bardzo mocno wyróżnia się wśród innych. Sceny na pustyni, scena z upadającymi ludźmi i Cortesem, scena z Let`s dane, scena w łazience z ojcem. Naprawdę świetnie zrobione.
Druga uwaga, to lubię to wyjście poza schemat realizmu, przewidywalności scenariusza, bawienia się wyobraźnia. Wyjście poza logikę, poza kontrolę racjonalności. Wolność sposobu widzenia świata i opowiadania o nim. Scena z wodą w wagonie metra, z piaskiem jak na plaży w domu, przejście z łazienki na dyskotece korytarzem do mieszkania matki.
Możliwość poznania innej kultury. Pytanie kim są Meksykanie. No i kim jest główny bohater. Trudno jest mu samego siebie określić. Podkłada się Amerykanom, by coś dla siebie osiągnąć. Zainteresowanie i uwagę innych. Do tego nieszczerą. Wszyscy go poklepują i gratulują, bo chcą coś na tym skorzystać. Fajna scena na lotnisku z dylematem czy w USA jest dom głównego bohatera. Dobrze zagrał aktor grający celnika.
Niektóre sceny przypominają mi filmy Konwickiego. Właśnie te, które dotyczą historii czy tożsamości. Ale zbieżność jest przypadkowa.