Jestem ciekawa jakie sceny was poruszyły?
Film niewątpliwie jest smutny ale nie jest to tani wyciskacz łez,ten
wspaniały film nie chce wzruszać na siłę i takie produkcję najbardziej
cenię!
Mnie bardzo wzruszyły sceny: kiedy Treves pierwszy raz zobaczył Merricka, jego przyjście do szpitala, ostatnia scena kiedy się kładzie spać, jak wysiada z pociągu i go ludzie gonią, kiedy próbują go upić://
1. Gdy John po wyjściu dyrektora szpitala, zaczął cytować Psalm 23.
2. Scena w mieszkaniu doktora, John wyznaje żonie Treves-a, że nigdy nie miał przyjaciół.
3. Ostatnia scena jak John kładzie się spać.
Te trzy sceny spowodowały niekontrolowany wyciek łez. Dawno się tak nie czułem.
Piękny film.
10/10
Było kilka takich scen, ale mnie akurat najbardziej poruszyła całą scena w teatrze.
Scena gdy wszystkie "dość niecodzienne" istoty pomagają mu uciec z Francji wzruszyła mnie najbardziej.
Tak, bardzo piękna scena. Tak wielkie Dobro ze strony tak niepięknych. Zastanawiam się, co myśleć o ludziach opływających w pieniądze i sławę, którzy faszerują się botoxem tylko dlatego, że czas nie chce dla nich zrobić wyjątku...
zdecydowanie scena, w której osaczony merrick krzyczy, że nie jest słoniem, że nie jest zwierzęciem, że jest istotą ludzką. rozpaczliwe i wzruszające zaakcentowanie swojego człowieczeństwa.
Oczywiście scena, kiedy Merrick poznaje żonę Trevesa. asik_87 Mnie też właśnie ta scena najbardziej zapadła w pamieci i tylko na niej sie popłakałam ale ogolnie film warty polecenia
1. Merrick cytuje psalm 23 po wyjściu dyrektora z pokoju
2. Pijany tłum pastwi się nad Merrickiem w jego pokoju (SCENA PO PROSTU GENIALNA)
3. Merrick wykrzukuje, że nie jest słoniem tylko człowiekiem
4. Scena końcowa- samobójstwo Merricka.
Minęło 1,5 roku od twojej wypowiedzi, ale mam pytanie? Czy końcowa scena na pewno była samobójstwem?
Przecież John był bardzo szczęśliwy. Mi się wydaje, że chciał spełnić swoje marzenie spania jak normalni ludzie (tak jak powiedział to Trevesovi jakoś w pierwszej części filmu) i wcale nie chciał umierać. I niby oryginalny John zmarł w wieku 27 lat, ale tak jakby się zastanowić to wcale nie wiemy, czy filmowy zmarł właśnie tej nocy....
Chyba, że się mylę, sama nie wiem...
Masz rację. Nie popełnił samobójstwa. Śmierć spowodowana była uduszeniem wywołanym przez sen na leżąco.
Merrick's death was ruled accidental and the certified cause of death was asphyxia, caused by the weight of his head as he lay down.[84][85] Treves, who performed an autopsy on the body, said that Merrick had died of a dislocated neck.[85] Knowing that Merrick had always slept sitting upright, out of necessity, Treves came to the conclusion that he must have "made the experiment", attempting to sleep lying down, trying to sleep like other people.[85]
http://en.wikipedia.org/wiki/Joseph_Merrick#Last_years
Według faktów może i tak, ale scenariusz filmów rządzi swoimi prawami.
Szczerze mówiąc dawno już oglądałem ten film, ale wydaje mi się, że była taka scena, w której była mowa o tym, że sen na leżąco dla Merricka równa się śmierć. John dobrze o tym wiedział, bo był przy tej rozmowie, albo ją podsłuchał (nie pamiętam dokładnie).
Ja odebrałem to tak, że dobrze znał ryzyko, ale tak jak napisała sunlit mimo to chciał spełnić marzenie spania jak normalny człowiek.
Oczywiście mogę się mylić, bo jak pisałem wcześniej film oglądałem dawno temu.
Tak, dobrze znał ryzyko, mimo to położył się, a zanim to zrobił powiedział do siebie: "no to już koniec". Czuł się spełniony, szczęśliwy i wśród przyjaciół, ale przecież nie końca szczęśliwy... Film na świeżo obejrzany wczoraj w Wieczorze Kinomana na TVP Kultura.
Nie będę oryginalna - scena, w której Merrick poznaje żonę Trevesa.
Pozdrawiam;>
Rozmowa z żoną lekarza, gdy powiedział, że chciałby zobaczyć się znowu z matką, mając nadzieję, że pokocha go na nowo.
Oj, tak. To była genialna scena.
Wstrząsnęła mną okrutnie, aż ciężko mi opisać uczucie, którego doznawałam, oglądając ją. Wręcz nie chciało mi się wierzyć w to, co widzę. Żal połączony z dyskomfortem.
Cudowny film.
Cytując dokładnie: "Gdybym mógł ją odnaleźć, gdyby mogła mnie zobaczyć z tak uroczymi przyjaciółmi, być może pokochałaby mnie takiego jakim jestem."
Scena, w której zostaje otoczony przez ludzi i krzyczy, że jest człowiekiem, najbardziej mnie wzruszyła. Myślę, że była to jedna z najważniejszych scen w filmie...
Będąc najbardziej tępokrawędzistym młotkiem jakiego można sobie wyobrazić, człowiekiem który po obejrzeniu już myślę tak solidnej ilości filmów nie potrafi się wzruszyć w najmniejszym stopniu, a przy tak żenujących scenach takich jak końcówka "Titanica" zwyczajnie zanosi się cynicznym śmiechem. przy tym filmie miałem mokre oczy przez 90% seansu. Mam wrażenie, że do końca życia będę pamiętał niektóre sceny. a za każdym razem kiedy je wspominam w jakichkolwiek okolicznościach nie potrafię powstrzymać łez.
Wstrząsnęła - chyba żadna. Za to poruszyła mną najbardziej, nietypowo, scena kiedy doktor przytula Johna kiedy ten się odnajduje. Niby nic takiego, ale było to takie spontaniczne i w pełni oddawało że lekarz naprawdę go lubi i darzy jakimś uczuciem, a nie jest to zwykła relacja lekarz-pacjent i troska o jego zdrowie.
Gdy John cytuje Psalm 23. Szczególnie fragment: "Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną."
Gdy John mówi, że jest szczęśliwy, bo czuje się kochany.
Gdy Treves przytula się do Johna, gdy ten znów jest w domu.
Gdy John podczas spotkania z żoną Trevesa mówi, że nie przywykł być tak miło traktowany przez tak piękną kobietę.
Ostatnia scena, gdy John kończy swe dzieło i kładzie się spać (+muzyka podczas tej sceny).
Niemal cały film płakałam, a gdy potem weszłam na wikipedię i przeczytałam to: "Doktor Treves wypowiadał się, że Merrick zawsze chciał znaleźć się w szpitalu dla niewidomych, gdzie miałby szansę odnaleźć kobietę, która chciałaby związać się z nim, nie zwracając uwagi na jego wygląd." to już nie mogłam się pozbierać. Piękny film!