tyle, że jednoosobowo ... i dlatego to kozak.
Szydzi równo ze wszystkich - nie ma świętości.
GOŚĆ !
Lubię gości z jajami.
Jeżeli klasę (bądź jej brak) ma wyznaczać "wulgarność", to weź proszę, poprawkę, że Monty tworzył w latach 60,70,80-tych, a to w obyczajowości kawał czasu.
François Rabelais tworzył w pierwszej połowie XVI wieku i był nad wyraz sprośny, ale nie był wulgarny. Nie odróżniasz tego? A to taka np. różnica jak między śmiechem i rżeniem. Mnie nie chodzi, że o "tych" rzeczach nie powinno się mówić, pisać itd., tylko że warto zachować miarę. Przecież każdy wie, że szczy i sra, ale nawiązywanie do owych czynności często i gęsto jest - moim zdaniem - wyrazem niedojrzałości i - co tu dużo opowiadać - chamstwa.
XIII Księga Pana Tadeusza też jest wulgarna, a wyszła z pod pióra wybitnego (jest kilku potencjalnych) pisarza.
Posługiwanie się wulgaryzmami w odpowiednim momencie/kontekście, może być bardzo zabawne. Niektóre dowcipy, bez użycia wulgaryzmu, kompletnie nie śmieszą. To moje zdanie.
Widocznie jestem mniej wrażliwy i (lub) niedojrzały, ze skłonnościami do chamstwa.
Nie wykluczam tego.
Przecież Monty Python to lipa jakaś. Obejrzałem niedawno Żywo Briana i nie mam pojęcia nad czym taki zachwyt. Pseudointelektualiści znaleźli sobie komediantów i tyle. To taki Apple w świecie komików - mówisz, że ich oglądasz lub walniesz jakimś tekstem z ich twórczości i masz +100 do inteligencji wśród nowobogackich.