Przykład zdrowego, bezpruderyjnego spojrzenia na "sprawy - pożal się Boże - wstydliwe". W naszym pięknym kraju, nie można naturalnie uznać tego za zaletę, więc wszyscy z poważnymi minami rozpisują się o "cierpkim smaku dojrzewania" etc.
Dla mnie to przede wszystkim grzejąca serducho historia przygody, która kończy się wielkim odmienieniem. Wszystko staje na głowie i tak właśnie być powinno: "na tym polega dorastanie" - możnaby rzec, jeśli ktoś lubi takie formułki.
A że dużo seksu, brzydkie wyrazy i nawet, o zgrozo, dwóch facetów się całuje... - płytkie jest odbieranie tego na zasadzie "pawia kultury nieskiej" czy nawet "artystycznej prowokacji".
Już dawno nie wyszedłem z kina z poczuciem tak silnej życzliwości dla całego świata.